To pytanie zadaje sobie wielu rodziców. Odpowiedź jest prosta: Ochoczo i radośnie. Bez przymusu i sztywnych reguł. Pamiętając, że nauka odbędzie się przy okazji zabawy. Zabawę w czytanie można rozpoczynać już z roczniakiem. Jednak to, co napiszę, dotyczy dzieci w wieku przedszkolnym, z takimi bowiem pracowałam od momentu zainteresowania się tematem wczesnego czytania. Wiem, że z powodzeniem można ją stosować już u 1,5 rocznych dzieci, które poczynają wymawiać pierwsze słowa.
Domanowie zachęcają do pracy już z niemowlętami. Nie próbowałam. Opracowałam za to serię maleńkich książeczek („To ja ci mamo poczytam” Wydawnictwo Pentliczek), W KTÓRYCH SĄ SAME WYRAŻENIA DŹWIĘKONAŚLADOWCZE. Te książeczki można z powodzeniem zadedykować 1,5 roczniakowi czy dwulatkowi.
***
Naturalnie, najprościej jest kupić gotowy zestaw z planszami wyrazowo-obrazkowymi w internetowym sklepie Wydawnictwa Pentliczek (www.wydawnictwo–pentliczek.pl/) Znajdą się jednak rodzice, którzy ze względów materialnych, a może by mieć satysfakcję, zechcą taki zestaw zrobić sami.
Na początek drukujemy 20-30 wyrazów PROSTĄ CZCIONKĄ, BEZ OZDOBNIKÓW. Polecam czcionkę Arial, Verdana i (moją ulubioną) Century Gothic. Ustawiamy wielkość czcionki na 120 (2-, 3-latkom można dać nawet większą). Litery powinny mieć 4-5 cm wysokości bez ogonków i laseczek (sam trzon litery). Proponuję kolor czarny, gdyż czerwony (jak zalecają Domanowie) co prawda bardziej przyciąga uwagę dziecka, ale czarny stanowi lepszy kontrast na białym tle.
Wyrazy piszemy MAŁYMI, DRUKOWANYMI LITERAMI. Nie należy pisać: MAMA, lecz mama. Stosujemy małe litery, na co dzień bowiem stykamy się z taką właśnie wersją liter. Wielkie litery rezerwujemy jedynie dla nazw własnych (imion ludzi i domowych zwierzątek, nazwy miejscowości itp.). Wyrazy mają się odnosić do spraw znanych i bliskich dziecku. Będzie to jego imię, imiona rodzeństwa, napis „mama”, „tata”, „babcia”, „dziadek” oraz proste wyrazy takie jak „nos”, „oko”, „kot” itp. Kartki z wyrazami można nakleić na karton czy tekturę.
Teraz ustalamy zasady zabawy. Chodzi o to, że na krótką chwilę prezentacji plansz dziecko powinno wyciszyć się i skupić na nich uwagę. Wielu rodziców skorzystało z podpowiedzi, by zamienić się na ten moment w ptaszki. Ptasia mama (tata?) unosi planszę, odczytuje wyraz, sięga po następną i tak do końca prezentacji. Ptasie dziecko siedzi wygodnie, jest wyciszone, uważnie patrzy i uważnie słucha. Po zakończeniu sesji grzeczne ptaszę dostaje od mamy smaczne ziarenka – słonecznik, żurawiny, orzeszki itp. Ta prościutka, ale nader skuteczna motywacja sprawdziła się już w setkach rodzin. Temat motywacji pozostaje jednak otwarty dla pomysłowości rodziców, wszak znacie swe dzieci najlepiej.
***
Mimo, iż Domanowie zalecają w swej książce stosowanie regularnych, codziennych, a nawet kilkakrotnych w czasie dnia sesji, widnieje w niej i takie zdanie: „…dziecko powinno być karmione nową wiedzą w tempie określonym przez jego szczęśliwe łaknienie”. Dwudziestoletnie doświadczenia ze stosowaniem globalnego czytania wśród polskich dzieci dowiodły, że regularność i systematyczność nie są w tym procesie najważniejszymi cechami. Najistotniejsza jest spontaniczność i właściwe zmotywowanie dziecka, by na krótki moment prezentacji plansz skupiło swoją uwagę. Mniej istotne jest czy sesja odbędzie się raz czy dwa razy dziennie. Nawet kilkudniowa przerwa nie czyni szkody procesowi nauki. Toteż zalecenie by zabawa w czytanie zawsze była jedynie radosną zabawą jest niezmiernie istotne. Nauka musi odbywać się przy okazji, jak to jest w każdej dobrej zabawie. Toteż choroba, podekscytowanie dziecka niecodziennym wydarzeniem, wizyta niespodziewanego gościa – wszystkie takie elementy zwalniają Was z przeprowadzenia sesji, która w napiętej atmosferze stanie się przykrym przymusem.
Jeszcze jedno zalecenie Domanów proponuję potraktować z lekkim dystansem. Od momentu, w którym dziecko zapamięta pierwsze słowa, poczyna puchnąć z dumy i wyrywa się by pokazać całemu światu, że już umie „czytać”. Pozwólmy mu na to, wbrew zaleceniu, by w żaden sposób nie kontrolować, czy dziecko przyswoiło sobie treść planszy. Nie kontrolować – owszem. Ale gdy malec sam radośnie wybrzmiewa widniejący na planszy wyraz – nie blokujmy jego aktywności, pozwólmy mu na to „czytanie”. Jeśli chce się nowo nabytą wiedzą pochwalić przed najbliższymi, pozwólmy i na to.
***
Sama sesja to sięgnięcie po planszę i wyraźne odczytanie zapisanego na niej wyrazu. Podczas prezentacji planszy z wyrazem np. „kot” nie należy używać zwrotów:” To jest kot” czy: „Tu jest napisane kot”. Jeden obraz graficzny wyrazu MUSI KOJARZYĆ SIĘ Z JEDNYM DŹWIĘKIEM. Unosimy zatem planszę go góry i mówimy wyraźnie: kot. Nic więcej! Demonstrujemy malcowi 2-3 plansze. Jeszcze tego samego dnia, lub następnego, pokazujemy i odczytujemy je znowu. W którymś momencie Twoje dziecko zaskoczy Cię i samo „odczyta” wyraz. Pochwal je za to, bij brawo, ciesz się. Dołóż nowy wyraz. Zabierz jeden z poprzednich. Po jakimś czasie (celowo nie piszę kiedy, zależy to od wieku dziecka i atmosfery zabawy) malec będzie z zapałem „odczytywał” demonstrowane plansze. Pozwól mu pochwalić się swą umiejętnością przed wszystkimi bliskimi, w ten sposób utrwali sobie obraz graficzny wyuczonych wyrazów.
Z czasem można wprowadzić inne części mowy, np. czasowniki. I tak, mając do dyspozycji rzeczowniki i czasowniki (płacze, pije, rośnie, maluje, je, krzyczy) można już układać zwroty np. mama rośnie, tata maluje oko, jeż ma sok, auto ma usta oraz inne śmieszne i absurdalne zwroty. I tutaj dotykam następnej kwestii. Psycholodzy i pedagodzy amerykańscy, konstruując serie książeczek do nauki wczesnego czytania, stosują częste nonsensy i absurdy. Dzieci uwielbiają nonsensy! Dlatego układajcie zabawne, absurdalne, nonsensowne zwroty, zachęcajcie dzieci, by układały je Wam. Śmiejcie się razem, śmiech pomaga w nauce!
Nie zakładajmy sztywno, że maluch musi opanować ileś tam wyrazów dziennie. Tutaj znów odstępujemy od zaleceń Mistrza Domana. Będą dni lepsze i gorsze, poza tym każde dziecko przyswaja sobie nowości we własnym tempie. Toteż możemy prezentować trzy plansze dziennie, może być ich pięć. Możemy codziennie dorzucać nową, ale możemy czynić to 2 razy w tygodniu. Niechaj regułą będzie, że nie ma w tempie prezentowania kolejnych plansz sztywnych reguł.
***
Jak pisałam wcześniej, w zależności od wieku dziecka, jego zaangażowania, uwagi i pamięci, w którymś momencie nastąpi zainteresowanie literą. Od tego momentu jest już ogromnie blisko do chwili, gdy dziecko przeczyta samo wyraz, którego nigdy mu nie prezentowano. Zacznie się etap syntezowania liter i odpowiadających im dźwięków (głosek) a wkrótce potem Wasz malec zacznie czytać „normalnie”, nie globalnie.
Co ważne! Nie przyśpieszajmy momentu, w którym dziecko dostrzeże w wyrazie litery. Ten moment nastąpi, proszę mi wierzyć, ale maluch musi do niego dojrzeć sam. Przyśpieszanie tego etapu może dziecko zniechęcić i zaszkodzić zabawie w czytanie. Natomiast kiedy dziecko pyta o nazwę litery odpowiadajmy cierpliwie i za każdym razem. I znowu rzecz bardzo ważna. NAZYWAJCIE SPÓŁGŁOSKI JEDNYM DŹWIĘKIEM!!! Nie „ka” lecz „k”, nie „em” lecz „m”, nie „jot”, ale „j” itd. To bardzo ważne. Jeśli rodzice będą przestrzegać tej zasady, maluch wkraczający w „prawdziwe” (analityczno-syntetyczne) czytanie, przeczyta Wam „nos” a nie „enoes”.
Na mojej stronie (www.czytanieglobalne.edu.pl) zamieściłam filmiki, na których przedstawiam troje dzieci (wśród nich obcokrajowiec) filmowane co kilka miesięcy. Na ich przykładzie można dostrzec jak malcy osiągają kolejne etapy umiejętności podczas zabawy w czytanie.
Na koniec składam obietnicę, że za pośrednictwem portalu Rozwiń Skrzydła odpowiem na wszystkie pytania i wątpliwości, gdyby się takie pojawiły. W zamian – proszę – podzielcie się wrażeniami z zabawy w czytanie. Wierzę, że i dziecku i rodzicom sprawi ona wielka frajdę, a procenty od niej Wasze dziecko odcinać będzie do końca życia.
Maria Trojanowicz-Kasprzak – polonistka, pedagog,wychowawca przedszkolny, autorka bloga www.czytanieglobalne.edu.pl