Wiele dzieci uwielbia słodycze, chipsy i gazowane napoje. Większość szkolnych sklepików jest przepełniona tą bezwartościową żywnością. Czy można coś zrobić, by nasze pociechy w tak ważnym momencie dla ich rozwoju nie faszerowały się tylko i wyłącznie pustymi kaloriami?
W tym roku na rzecz inicjatywy ze strony Unii Europejskiej powołano akcję „Owoce w szkołach”. Do 11 września dyrektorzy szkół mogli zgłosić swoją placówkę do wzięcia udziału w europejskim projekcie. Pomysł ma na celu ograniczenie spożywania przez dzieci w szkole niezdrowej żywności, tj. zbyt dużej ilości batoników, cukierków, chipsów itp. Owoce powinny zastąpić te produkty. Do każdej ze zgłoszonych szkół będą regularnie dostarczane owoce i warzywa: jabłka, gruszki, truskawki, marchewki, papryka i inne, oraz przetwory: soki owocowe, warzywne, owocowo-warzywne. Projekt jest w większości współfinansowany przez Unię Europejską, więc ani szkoła, ani dziecko nie będzie płacić za wybrany owoc. Dyrektorzy placówek edukacyjnych, którzy nie zdążyli zgłosić się w terminie mogą to zrobić jeszcze do 16 listopada, lecz owoce i warzywa będą wówczas dostarczane dopiero w przyszłym semestrze.
Co mogą zrobić rodzice dzieci, których szkoła nie wzięła udziału w międzynarodowej akcji? Należy pamiętać, że to co dziecko je w szkole zależy przede wszystkim od nas – rodziców. Siedmiolatek swoje nawyki żywieniowe wynosi z domu. A zatem z domu zamiast pieniędzy na drugie śniadanie, które może okazać się paczką chipsów czy słonymi paluszkami, mógłby wziąć przygotowaną przez nas pożywną kanapkę i zdrowe jabłko. Nie jesteśmy w stanie kontrolować naszych pociech przez większą część tygodnia, nie wiemy co zrobi z zabranym z domu drugim śniadaniem, na co wyda pieniądze. Mamy jednak na to ogromny wpływ. Edukujmy dziecko, rozmawiając o tym co jest dla niego zdrowsze, co jest lepsze. Zacznijmy jak najszybciej. Świadomy maluch zamiast żelków wybierze rogalika. Nie znaczy to, że powinniśmy zakazać spożywania im słodyczy i chipsów. Jeden czekoladowy batonik nikomu nie zaszkodzi, a doda energii, jednak musi być on spożywany w granicach rozsądku. Wystarczy zredukować ilość batonów z trzech dziennie do trzech w tygodniu. Oprócz oddalania się od wcześniej wymienianych groźnych i poważnych chorób, poprzez zdrowe odżywianie się, poprawiamy odporność dziecka a także jego samopoczucie. Sposób żywienia dzieci wpływa na ich rozwój fizyczny, intelektualny, emocjonalny oraz na zdolność uczenia się. Zauważając tyle pozytywów wynikających ze zmiany diety nie można tego zlekceważyć.
Tak więc jutro drodzy rodzice, zamiast trzech złotych na drugie śniadanie, dajmy dziecku soczyste jabłko, tłumacząc jak dobry i zdrowy jest to dla niego owoc.
Karolina Jermołowicz