Spotkanie czwarte

{jcomments on} Rozdział czwarty, w którym poznacie historię dzielnego Mateusza.

Adaś uwielbiał rozmowy z Bogusiem. Gdy tylko przychodził na zamek – przywoływał duszka. Ten zawsze się pojawiał i z radością opowiadał chłopcu historie z przeszłości.
– Nareszcie, nareszcie! Dawno cię nie było – zawołał Boguś, widząc Adasia.
– Ech… chorowałem – westchnął chłopiec.

– Martwiłem się o ciebie. Cieszę się, że jesteś.
– Brakowało mi twoich opowieści. Opiekowała się mną babcia, ale ona nie zna tylu ciekawych historii co ty, Bogusiu!
– Ho, ho, dziękuję Adasiu! – duszek był wyraźnie zadowolony.
– Ale przyznaj, że nie nudziłeś się tak bardzo. Masz Sydonię, koty, stryja Bazylego…
– I Mateusza – dodał duszek od niechcenia.
– Mateusza? Jakiego Mateusza? – zainteresował się Adaś.
– Ha! O nim jeszcze ci nie opowiadałem! Nie znasz wszystkich moich
przyjaciół – powiedział tajemniczo Boguś.
– A zatem Bogusiu, czekam – powiedział z uśmiechem Adaś, siadając na schodach.
– Czy znasz to wielkie drzewo niedaleko zamku, otoczone płotem? Obok drzewa leży wielki głaz.
– Aaa… tak. Ten wielki platan. To pomnik przyrody, ma chyba ze 300 lat! Tata mi kiedyś opowiadał. Ale nigdy nie byłem blisko niego. Trudno tam podejść. Dookoła ruchliwa ulica. Wiesz… Trasa Zamkowa.
– Taaak… – zaczął z tajemniczą miną Boguś. – To nie platan…
– Jak to nie? Mój tata zna się na drzewach! Mówił, że platan! – przerwał mu Adaś.
– To nie platan. To właśnie… Mateusz – dokończył duszek.
– Co?
– To Mateusz… tylko zamieniony w drzewo. A ten głaz to jeździec brandenburski, który go ścigał i chciał zabić.
– Jak to? Opowiadaj wszystko od początku – Adaś ucieszył się na kolejną ciekawą historię.
– Dobrze. Jak wiesz, opowieści to moja…
– …specjalność! – dokończył Adaś.
– Posłuchaj: ponad 300 lat temu na tych ziemiach wciąż toczyły się jakieś wojny. Tamtego pamiętnego roku do Szczecina zbliżały się nieprzyjacielskie wojska. Zdobywały miasta i wsie, paląc je i grabiąc. W małej wsi pod Szczecinem mieszkał chłopiec – Mateusz. Trochę starszy od ciebie. Mieszkał tylko z mamą. Jego ojca zabiły cesarskie wojska. Mama bardzo kochała syna i była z niego bardzo dumna. Mateusz był odważny, silny i podobny do taty. Pomagał mamie w gospodarstwie i wspierał ją w ciężkich chwilach. Pewnego dnia Mateusz zauważył nieprzyjacielskie wojska, które zbliżały się do miasta. Kazał mamie ukryć się w domu, a sam postanowił ostrzec szczecinian. Biegł w kierunku bramy miejskiej najszybciej jak umiał, bez wytchnienia. Jednak już przy kościele św. Piotra i Pawła…
– A wiem, to tuż przy zamku, tak? – przerwał Adaś.
– Tak, tak… kiedyś miasta były otoczone murami, a ten kościół znajdował się przed nimi. A więc tuż przy kościele jeden z jeźdźców brandenburskich zaczął go ścigać. Mateusz czuł, że nie ucieknie przed nim. Błagał o cud, bo bardzo chciał dobiec i ostrzec mieszkańców. Nagle poczuł, że zrywa się silny wiatr. Jego nogi stały się ciężkie, a ręce zesztywniały uniesione do góry. Goniący go jeździec również odczuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Po chwili jeździec zamienił się w wielki głaz, a Mateusz…
– W drzewo! – zawołał podniecony Adaś.
– Tak, Mateusz zamienił się w drzewo, które zaczęło głośno szumieć. Ten szum zaalarmował wartowników, którzy po chwili dostrzegli zbliżające się wojska. Bramy zostały zamknięte. Dzięki Mateuszowi wojskom nieprzyjacielskim nie udało się wkroczyć do miasta.
– Ojej, Mateusz to bohater! A jego mama? Czekała pewnie na niego? – ze smutkiem zapytał Adaś.
– No cóż, czekała. W czasach wojny ludzie ginęli bez wieści. Wciąż wierzyła, że on żyje i kiedyś znów go zobaczy. Wiele razy przechodziła obok drzewa, lecz nie wiedziała, że patrzy na swojego syna. A Mateusz żyje do dziś. Ma ponad 300 lat! – zakończył opowieść Boguś.
– Ale historia! Nie wiedziałem o tym. Następnym razem, przejeżdżając obok tego drzewa z rodzicami, powiem: mamo, tato, przedstawiam wam Mateusza! – powiedział przejęty Adaś. – Bogusiu, i ty z nim rozmawiasz, tak?
– Tak. Siadam sobie na gałęzi i rozmawiamy o tym i owym. Wspominamy dawne czasy. Mateusz trochę narzeka na zanieczyszczone powietrze.
– No tak. Miejsce, w którym stoi… eee… rośnie, nie jest najlepsze – przytaknął chłopiec.
– Jak bardzo chciałbym się przenieść choć na chwilę w tamte czasy, Bogusiu! Chciałbym pojeździć na koniu, spotkać jakiegoś rycerza… chciałbym… – Adaś przerwał i spojrzał na zegarek. – Ojej, chciałbym, ale muszę wracać.
– A jutro przyjdziesz? – zapytał Boguś.
– Pewnie, pewnie. Szykuj nową ciekawą opowieść. Paa!
Adaś pobiegł do mamy, a Boguś… uniósł się w górę i rozpłynął na tle białej zamkowej ściany.

spotkanie opisała: Monika Wilczyńska

Czytaj: część pierwszą, część drugą, część trzecią