Niby nic trudnego – rozmowa z dzieckiem – naszym ukochanym, acz sprawiającym nieraz kłopot czy przysparzającym trosk. Jak owa rozmowa najczęściej wygląda? Pytamy standardowo ucznia: „Co w szkole?” Przedszkolaka: „Co było na obiad? Zjadłeś bądź zjadłaś wszystko?”
Na tym inwencja zwykle się kończy. Usprawiedliwiamy się tym, że jesteśmy zmęczeni (bo jesteśmy!), że mamy kłopoty w pracy (bo często mamy!), na końcu stwierdzamy fakt – dziś są trudne czasy!. Jeśli uświadamiamy sobie grzech zaniedbania w tym względzie – to jesteśmy na najlepszej drodze do poprawy.
Niekoniecznie zgadzam się z wieloma ludźmi, którzy twierdzą, że są w stanie w wolne dni nadrobić wszelkie zaległości rodzicielskie. Często wiedzeni wyrzutami sumienia rodzice,w dobrej wierze – w wolnych chwilach starają się dostarczyć swoim pociechom, małym i dużym – jak najwięcej atrakcji: kino, basen, jazda konna dla miłośników hippiki, wyprawa do sklepów. Wieczorem rodzina mimo, iż zmęczona jest bardzo zadowolona. Świetnie, jeśli nie umknie jej gdzieś mimochodem czas na wspólne bycie z sobą, uważne przyjrzenie się sobie, zaangażowane słuchanie i szczere odpowiedzi na zadane pytania.
Rozmowa, aby była wartościowa dla wszystkich stron może odbywać się wszędzie – pod warunkiem, że będzie prowadzona w atmosferze szacunku, wzajemnej akceptacji, oraz że wypływać będzie z prawdziwego zainteresowania drugą osobą. Informacje, które rodzice uzyskają tą drogą są – zapewniam wszystkich – nieocenione. Dzieci cenią sobie takie partnerskie rozmowy, niby nic: zwykłe pogaduszki o życiu, ludziach, dokonywanych wyborach… Mówiąc o partnerstwie nie mam na myśli kreowania się na kolegów, czy koleżanki dzieci, a o szacunku z jakim je traktujemy. Ze zdumieniem niejednokrotnie odkryjemy, że dzieci mimo, iż brakuje im naszego doświadczenia sporo o otaczającym je świecie wiedzą, bo są bacznymi obserwatorami – pozbawionymi przy tym cech ludzi dorosłych – konformizmu, patrzenia przez pryzmat czegoś. Dzieci są w swoich obserwacjach szczere: jeśli nie podoba im się czyjaś postawa – nie ma dla nich znaczenia pozycja jaką ten człowiek zajmuje. Źle postąpił i basta. Posłuchajmy co mówią nasze dzieci. Interesujmy się z kim się przyjaźnią, co w ludziach cenią, o czym marzą, czego pragną…Zaczniemy je wtedy rozumieć. Mimo, iż nie można nikomu dać recepty na życie, w chwilach takiej „prawdziwej rozmowy” można podsunąć dziecku nasze wartości, przemyślenia, wątpliwości. Niech nas nie zraża pozornie niechętna mina, w sercu dziecka pozostanie to, co i dla nas ważne. Przekonamy się o tym nawet po latach. Zapewniam, że nikt z własnej woli nie porzuca wdzięcznego słuchacza i miłego rozmówcę. Jeśli się w ten sposób nastawimy usłyszymy niebawem: Mamo (Tato) pogadamy?
Rozmawiajmy więc z dziećmi codziennie, rozmawiajmy 20 minut dziennie!
Psycholog dziecięcy Halina Jaśkiewicz
www.twojedzieci.republika.pl