Powrót do klasycznej metody nauczania

 

Nowy ruch w Ameryce 

Oprócz ruchu skupionego wokół książki Susan Wise Bauer w USA funkcjonuje też wiele ośrodków tworzących narzędzia intelektualne do rozwoju omawianej metody. Wypada wspomnieć tu o instytutach i stowarzyszeniach, takich jak: Circe Instytut, Classical Christian Home Educators czy Association of Classical and Christian Schools (ACCS). To tylko kilka instytucji zaangażowanych w nowy ruch. Organizacje te planowo i systematycznie działają na rzecz upowszechnienia edukacji klasycznej: przygotowują materiały i szkolenia dla nauczycieli oraz publikują książki w tym zakresie. Poza tym powstają szkoły i placówki o takim profilu. Na przykład, w stanie Minnesota funkcjonują dwie prywatne szkoły klasyczne oraz istnieje siedem grup rodzin uczących dzieci w domu, nawiązując do starożytnej metody. 

Na rodzimym gruncie upowszechnianie edukacji klasycznej jest o wiele trudniejsze, gdyż nauczanie domowe nie jest jeszcze tak powszechne jak w Stanach Zjednoczonych, a właśnie wokół niego z natury edukacja klasyczna rozwija się najprężniej. Nauczanie w polskich szkołach odbywa się w oparciu o programy ministerialne, a ich twórcy nie są zainteresowani opisywaną tutaj metodą (o ile ją znają). Gdzieniegdzie pojawiają się pojedyncze inicjatywy, które jednak nie mogą przebić się na rynku edukacyjnym. Upowszechnianiem edukacji klasycznej zajmuje się Instytut Edukacji Narodowej z Lublina, inspirowany dziełem życia śp. o. prof. Mieczysława Krąpca, który pobierał klasyczną edukację w gimnazjum tarnopolskim. Instytut prowadzi akcje upowszechniające tradycyjne kształcenie charakteru. Bardzo pomocne w krzewieniu edukacji w tym duchu są prace lubelskich filozofów, a szczególnie prof. Piotra Jaroszyńskiego na temat retoryki.  

Odpowiedź na zarzuty 

Podstawowy zarzut wysuwany przeciw edukacji klasycznej opiera się na tezie, jakoby w dzisiejszych czasach potrzebna była wiedza specjalistyczna, a nie filologiczna. Takie myślenie ma źródło w ideologizacji oświaty pod pozorem praktycyzmu. W istocie zaś podporządkowuje się wykształcenie polityce państwowej i gospodarczej, zamiast dbać o wszechstronny rozwój osoby. Tego typu podejście znane jest z historii – polegało ono na preferowaniu sztuk niewolniczych (artes serviles), czyli praktycznych. W warunkach współczesnych chodzi o wyszkolenie najemnych pracowników – uzależnionych od seriali telewizyjnych, internetu, kolorowych „pisemek” – którzy dadzą się łagodnie prowadzić przez propagandzistów. 

Pomimo nowoczesnej frazeologii edukacyjnej celem sztuk niewolniczych jest przygotowanie ludzi do wykonywania prostych zadań i czynności. W tym sensie – (paradoksalnie!) – kształcenie praktyczne jest niepraktyczne, bo zamyka przed uczniami możliwości rozwoju i nie pomaga w uzyskaniu prawdziwej wolności dzięki zdobytej wiedzy i umiejętnościom.

W rezultacie takie podejście nie służy też gospodarce i państwu, bo akcentowanie kształcenia zawodowego sprawia, że uczeń nie posiada ogólnych umiejętności intelektualnych niezbędnych do szybkiego przekwalifikowania się na niestabilnym rynku pracy. Oparcie programów szkolnych na zasadach zawartych w trivium daje zaś uczniom niezbędne umiejętności zdobywania wiedzy przez całe życie. 

Kolejny zarzut dotyczy oskarżeń o elitarność omawianego modelu nauczania. Rzeczywiście – nauczanie wedle starożytnych zasad jest wymagające. Ale każda metoda, jeśli uczeń chce się nauczyć, wymaga zaangażowania i minimum zdolności. Chyba że jest tylko „sztuką dla sztuki”. Zastanawia fakt, że socjaliści, którzy nominalnie powinni opowiadać się za „wyrównaniem szans edukacyjnych”, odrzucają ten jakże skuteczny model kształcenia. Czyżby tak naprawdę nie zależało im na wyrównaniu szans?

Z kolei w niektórych grupach protestanckich słychać zarzuty, jakoby powrót do antycznej metody prowadził do „zatrucia dzieci pogańskim humanizmem”. Takie rozumowanie wynika z nieporozumienia, gdyż przecież tak naprawdę chodzi tu o metodę, a nie treści kształcenia. Jednocześnie trzeba podkreślić, iż ten „pogański humanizm” zawarty w pismach autorów starożytnych stworzył podwaliny pod cywilizację łacińską. Nie sposób jej zrozumieć bez zagłębienia się w podstawowe pisma starożytności (ze wskazaniem oczywiście na ich ciągłość w tradycji katolickiej). Jeden z amerykańskich komentatorów tego sporu zauważył w swoim blogu, że cywilizacja zachodnia zaczęła odchodzić od chrześcijaństwa, gdy porzucono nauczanie języka łacińskiego. Teoretycznie zaś właśnie wtedy – zgodnie z przytaczanym przed chwilą zarzutem – powinno zakończyć się „zatruwanie”. Jednak obserwując historię 150 ostatnich lat, mamy do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym: to brak łaciny w programach nauczania prowadzi do odchodzenia od Boga wielu ludzi. 

*  *  *

Współczesna szkoła zeszła z trzech dróg kształcenia wyznaczanych ongiś przez trivium, porzuciła też łacinę, lekceważy kształcenie charakteru. Kładzie się nacisk na przekazywanie wiedzy, ale już nie wystarcza czasu na gruntowną analizę treści. Zaniedbywane jest również nauczanie spójnego, logicznego myślenia oraz sprawnego i zrozumiałego wyrażania wiadomości. Oprócz przyczyn ideologicznych źródeł takiego stanu rzeczy należy poszukiwać w gwałtownym rozwoju nauk i chęci wtłoczenia nowych odkryć do programów szkolnych. W szkołach panoszy się encyklopedyzm pozytywistyczny, który każe zapychać umysły dzieci wciąż nowymi wiadomościami. Jest to droga donikąd. Uczniom powinno się przede wszystkim dać narzędzie potrzebne do umiejętnego zdobywania wiedzy i wyposażyć ich w pewien kanon wiedzy ogólnej (w którym powinno znaleźć się miejsce dla klasycznych języków europejskich), a w ramach niego nauczyć skutecznie poznawać, analizować i wyrażać myśli.  

Marazm i stagnacja w oświacie oraz wdrażanie nieudanych reform powinny być znakiem dla rządzących, że czas najwyższy bliżej przyjrzeć się sprawdzonym metodom, jeśli się chce osiągnąć autentyczny postęp w edukacji. 

Dariusz Zalewski

http://edukacja21.blogspot.com

Strony: 1 2

Artykuły, które mogą Cię zainteresować: