{jcomments on}
Rozdział trzeci, z którego dowiecie się co baszta może mieć wspólnego z płaszczami.
– Boguś, Boguś, jesteś? – głośno zaszeptał Adaś, siadając na zamkowych schodach.
– A niby gdzie mam być? – z góry wesoło odezwał się duszek.
Chłopiec uniósł głowę i zobaczył nad sobą duszka, który wyłonił się z zamkowego sufitu i łagodnie wylądował obok niego.
– Przenikasz ściany i sufity? – upewniał się Adaś.
– Normalka – duszek machnął ręką. – Nareszcie przyszedłeś! Wczoraj strasznie się nudziłem. Cały dzień siedziałem smutny, a wieczorem trochę się bujałem – poskarżył się Boguś.
– Co? Bujałeś się? A na czym? – zaciekawił się chłopiec.
– Aaa w wieży zamkowej. Jakiś czas temu powiesili takie wahadło. Właściwie nie wiem po co? Sydonia nie chce się na nim bujać. A to nawet przyjemne. Mówi, że jej nie wypada.
– Ojej, ty chyba mówisz o wahadle Foucaulta! – zawołał Adaś. – Bogusiu, to wahadło nie wisi tam bez przyczyny. To dowód na ruch wirowy Ziemi.
– Ruch wirowy Ziemi? Eee… ja się na tym nie znam. Buja się, to ja wskakuję i jest fajnie!
– Ale chyba nie robisz tego w dzień przy turystach? – zaśmiał się
chłopiec.
– Nie, nie, tylko w nocy.
– Bogusiu, opowiedz mi, proszę, o tej baszcie, gdzie mieszkał twój stryj Bazyli. Dlaczego mówi się o niej Baszta Siedmiu Płaszczy?
– To na pamiątkę krawca, co to księciu Bogusławowi uszył siedem płaszczy i nie tylko – zaśmiał się Boguś.
– Opowiedz o tym!– Adaś rozsiadł się wygodnie na podłodze.
– Prawdę mówiąc, historia jest krótka. Książę Bogusław X przed pielgrzymką do Ziemi Świętej kazał sobie uszyć siedem płaszczy.
– Chyba po jednym na każdy dzień tygodnia – zażartował Adaś.
– Być może. Albo żeby nie prać w podróży, tylko zmieniać jeden po drugim – stwierdził Boguś i opowiadał dalej. – Zakupiono piękny i kosztowny materiał. Płaszcze miał uszyć krawiec Wacław. Książę miał do niego zaufanie. Wiedział, że Wacław zna się na swym fachu, zrobi to dobrze i szybko. A Wacław… cóż… miał piękną młodą żonę. Kochał ją bardzo i dałby jej wszystko, czego zapragnie. A jej tak spodobał się ten materiał, że uprosiła męża, aby tak go skroił, by i na suknię dla niej wystarczyło.
– Ale to przecież nie był jego materiał, tylko księcia!– zdumiał się chłopiec.
– No właśnie… właśnie… Książę i cały dwór zachwycili się płaszczami. Były piękne.
– Widziałeś je? – zaciekawił się Adaś.
– A tak, przyznam nawet, że… – tu Boguś zachichotał – myślałem o jakimś psikusie, gdy zobaczyłem je przygotowane przed podróżą w komnacie księcia.
– Jakim? – zainteresował się chłopiec.
– No wiesz, odcięcie rękawów albo ich zaszycie. Takie tam… żarciki.
Ale że lubiłem księcia Bogusława, to dałem sobie spokój.
– A jaki był ten książę? Albo nie, opowiesz mi to innym razem. Teraz mów, co dalej z krawcem, płaszczami i księciem!
– Książę wyruszył na pielgrzymkę. Wrócił zadowolony z podróży, no i z płaszczy. Ale radość nie trwała długo. Wyobraź sobie, ktoś powiedział mu, że widział żonę krawca w sukni z tego samego materiału, co jego płaszcze.
– Ojej, jaka niemądra. Mogła się nikomu nie pokazywać!– zdenerwował się Adaś.
– Taka ona była, ta Kaśka. Próżna i bezmyślna. Lubiła się stroić, pokazywać innym, jakie to piękne szaty szyje jej mąż. Można się domyślić, co było dalej – duszek westchnął.
– Pewnie książę wezwał do siebie Wacława… – dopowiedział Adaś.
– A on przyznał się do wszystkiego – rzekł Boguś. – Na nic były tłumaczenia i przeprosiny. Nie pomógł fakt, że zrobił to z miłości do żony. Książę był nieubłagany. Dotąd ufał krawcowi, a on go zawiódł. To przecież była kradzież.
– Rzeczywiście – powiedział Adaś. – Nie można bez pytania brać cudzej
rzeczy.
– Dlatego też suknię Kaśce odebrano, a krawca Wacława wtrącono do lochu, właśnie w baszcie. Siedział tam o chlebie i wodzie przez pół roku i musiał szyć dalej, ale już nie dla księcia. On sprowadził sobie nowego krawca.
– Odwiedzałeś Wacława w lochu baszty? – zapytał Adaś.
– Wtedy w baszcie mieszkał jeszcze mój stryj Bazyli. On go odwiedzał, ale zdarzyło mi się parę razy złożyć krawcowi wizytę.
– Ale nie straszyłeś go, mam nadzieję?
– My nie straszyliśmy więźniów. Oni i tak byli już wystraszeni. Duszki takich ludzi pocieszają, rozśmieszają, opowiadają im, co w świecie słychać.
– O, to miłe z waszej strony – ucieszył się Adaś. – A co z żoną Wacława?
– Kiedy krawiec powrócił do domu, okazało się, że jego żona uciekła do innego mężczyzny, hen daleko! Taka była ta Kaśka. Krawiec wziął potem za żonę inną, już skromniejszą niewiastę. Żyli długo i szczęśliwie.
– No to już wiem, dlaczego na tę basztę mówi się Baszta Siedmiu Płaszczy – powiedział zadowolony Adaś. – A teraz muszę już iść do mamy, zaraz wracamy do domu – pożegnał się z Bogusiem i zbiegł po zamkowych schodach.
W tym samym momencie Boguś rozpłynął się w powietrzu.
spotkanie opisała: Monika Wilczyńska
Zapraszamy do czytania!
Czytaj: część pierwszą, część drugą, część czwartą