Trzeba Pomagać Dzieciom – rozmowa z Zygmuntem Pyszkowskim

„Pomóżmy dzieciom, by każdy z nich stał się tym, kim stać się może.” – apelował kilkadziesiąt lat temu słynny pedagog, Janusz Korczak. Ten apel jst aktualny w każdych czasach. O staraniach na rzecz najmłodszych rozmawiamy z Zygmuntem Pyszkowskim, społecznikiem, prezesem Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, laureatem nagrody Brzdąc 2012, przyznawanej przez dzieci tym, którzy aktywnie działają dla ich dobra.

Co to jest TPD i czym się ono zajmuje?
Towarzystwo Przyjaciół Dzieci jest organizacją pozarządową, wpisaną do rejestru pożytku publicznego, działającą na rzecz dzieci i rodziny od ponad 90 lat. Pomoc skierowana jest do dzieci z rodzin potrzebujących pomocy. Swoją działalność opiera na stałych formach pomocy dziecku poprzez placówki opiekuńczo-wychowawcze wsparcia dziennego. Na terenie województwa zachodniopomorskiego działa już 118 takich placówek, w których objętych opieką jest ok. 4000 dzieci w systemie codziennym. Główną formą pracy jest pomoc w nauce, rozwój zainteresowań, zagospodarowanie czasu wolnego, prowadzenie socjoterapii, w tym rozwiązywanie kryzysów rodzinnych, rówieśniczych, szkolnych oraz dożywianie. Drugą stałą formą, którą realizujemy na terenie województwa jest wychowanie przedszkolne poprzez 43 przedszkola i punkty przedszkolne dla dzieci w wieku 3-5 lat, w których przebywa ok. 700 dzieci. Jest to forma, którą Towarzystwo prowadzi już od 8 lat. Ponadto funkcjonuje specjalny ośrodek dla dzieci głębiej upośledzonych w Myśliborzu, 13 kół specjalistycznych samopomocowych rodziców dla dzieci chorych i niepełnosprawnych, w których opieką otacza się ok. 650 dzieci. Towarzystwo prowadzi też szeroką akcję wypoczynku letniego i zimowego, z którego w 2011 r. z różnych form skorzystało ok. 17000 dzieci. Zachodniopomorskie TPD było także inicjatorem powołania w strukturach TPD rzeczników praw dziecka. TPD jest także inicjatorem wielu działań m.in. ognisk przedszkolnych, których idee przejmują gminy.
Jakie jest główne motto przyświecające działalności TPD?
„Wszystkie dzieci są nasze”. Działanie Towarzystwa ukierunkowane jest na dobro dziecka, aby nie wychowywało się ono w placówkach opieki całkowitej, tylko w rodzinach naturalnych. Przykładowo idea Środowiskowego Ogniska Wychowawczego opiera się na założeniu, że „środowisko” to najbliższe otoczenie miejsca zamieszkania, „ognisko” daje ciepło naturalne, rodzinne, a „wychowawcze” wdraża do przestrzegania pewnych norm społecznych.
Taka działalność wymaga środków finansowych. Czy znajdują się instytucje chcące wspierać tę inicjatywę?
Środki finansowe pozyskujemy nie tylko z gmin i powiatów, ale także z różnych projektów współfinansowanych przez Europejski Fundusz Społeczny, Fundusz Inicjatyw Obywatelskich, Fundusz Norweski oraz Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Ważny jest także 1% podatku dochodowego przekazany przez podatników.
„Brzdąc” w tym roku osiągnął pełnoletniość, wręczono go już 18 raz. Co Pan czuł odbierając tę szczególną, „dorosłą” już nagrodę?
Towarzystwo Przyjaciół Dzieci zostało docenione za swoją systematyczną pomoc i to chyba najlepsze wyróżnienie i docenienie całokształtu naszej pracy, jak również mojej działalności.
Jakim brzdącem był Pan w dzieciństwie?
Sam nazywam siebie dzieckiem PGR-ów. W tamtych czasach trzeba było sobie radzić. Szybkie dorastanie, praca już od 7-8 roku życia. Od małego miałem smykałkę do maszyn. Nawet kiedy już byłem nauczycielem, dalej kontynuowałem pracę kombajnisty w okresie wakacji.
Od zawsze był Pan zaangażowany w sprawy dzieci czy jakieś szczególne wydarzenie miało na to wpływ?
Zaangażowany w sprawy dzieci byłem od zawsze. Pochodzę z wielodzietnej rodziny i stąd moje zainteresowanie problemami najmłodszych. Jestem jednym z tych, którym się udało wyrwać z PGR-ów, więc uznałem, że muszę spłacić dług i zacząć działać na rzecz dzieci. Dużo placówek TPD działa w miejscowościach popegeerowskich. Od 30 lat działam w TPD, od 15 lat jestem prezesem, a od 1967 r. nauczycielem. Obecnie przebywam na emeryturze, więc mogę się w pełni poświęcić działalności w Towarzystwie. W mojej pracy zawsze otaczałem się dziećmi. Swoją pierwszą pracę rozpocząłem w Szkole Podstawowej nr 69 w Szczecinie. Następnie byłem wicedyrektorem w szkole średniej, wizytatorem, wicekuratorem i dyrektorem szkoły specjalnej. Jako wizytator byłem mocno zaangażowany w system zawodów sportowych dla dzieci upośledzonych w stopniu lekkim, a później głębszym. Inicjatywa ta była pierwsza w kraju, zanim jeszcze powstały ogólnopolskie olimpiady specjalne.
Co sprawia Panu największą radość w swojej pracy?
Radość tworzenia stałych form pomocy dziecku. Uważam, że w zmieniającej się rzeczywistości najwięcej uwagi należy poświęcić najbardziej bezbronnym, czyli dzieciom. One nie rozumieją, że rodzice nie mają pracy, że w domu brakuje chleba i pieniędzy na odzież. Poprzez niektóre projekty, co roku staramy się zapewniać dzieciom m.in. ciepłe kurtki i buty na zimę.
O czym Pan marzył, będąc dzieckiem?
Marzyłem o tym aby być porządnym człowiekiem. Dzieciństwo ukształtowało we mnie poczucie niesienia bezinteresownej pomocy potrzebującym, które towarzyszy mi przez cały czas w mojej pracy.
W swojej pracy ma Pan kontakt z dziećmi. Czego Pana zdaniem moglibyśmy się od nich nauczyć my, dorośli?
Przede wszystkim powinniśmy słuchać tego, co mają nam do powiedzenia. Maluchy uczą także cierpliwości, wzajemnego zrozumienia. Ważna jest dla nich potrzeba bycia z drugim człowiekiem i okazywania miłości, która powinna być też priorytetem w świecie dorosłych. < br style="text-align: justify;">Otrzymał Pan wiele nagród za swoją działalność. Z której nagrody jest Pan najbardziej dumny?
W tym roku otrzymałem „Brzdąca” jako prezes TPD, ale chciałbym przypomnieć, że w 2001 r. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci jako pierwsze otrzymało Honorowego Brzdąca dla Organizacji. I chyba ta nagroda stanowi dla mnie największe wyróżnienie, ponieważ w Towarzystwie działa wiele zaangażowanych osób. Szczecińskie Towarzystwo Przyjaciół Dzieci jest wiodącym w kraju w systemie TPD pod względem liczby placówek i inicjatyw na rzecz dzieci, z czego jako prezes jestem bardzo dumny.
Jakie marzenia dzieci chciałby Pan jeszcze spełnić poprzez realizację programu TPD?
Mamy XXI w., a w Polsce jest milion niedożywionych dzieci. Chciałbym, aby dzieci nie przychodziły do placówki tylko dlatego, że mogą tu zjeść jedyny posiłek w ciągu dnia, ale po to, aby skorzystać np. z internetu, komputera. Kolejnym marzeniem, które chciałbym spełnić jest to, aby jak najmniej dzieci objętych pomocą było umieszczanych w placówkach opieki całkowitej.
A jakie są pańskie marzenia?
Marzę o tym, aby idea tworzenia i funkcjonowania placówek wsparcia dziennego była należycie doceniona jako forma, która pomaga dziecku pokonać trudności, w jakich się wychowuje. Bardzo ważna jest pomoc w nauce, która zapobiega zjawisku niedostosowania społecznego. Dzieci dzięki tej pomocy zachowują równowagę psychiczną, są dla siebie rówieśnikami, otrzymują promocję do następnych klas i tym samym nie trafiają do Domów Dziecka.

Rozmawiała Aleksandra Czetyrbok

Artykuły, które mogą Cię zainteresować: