Plecak kolonisty – na wesoło.

Pierwszy wyjazd dziecka to gorączkowe narady w co spakować i ile ubrań zabrać, jak zabezpieczyć żeby nie pogubił? W naszym nieprzewidywalnym klimacie dziecko musi zabrać różnorodną garderobę, obojętnie w jaki rejon kraju wyjeżdża. Wielu rodziców nie może się nadziwić zjawisku, że ich dziecko, które w domu codziennie zmienia bieliznę i bierze prysznic, na koloniach zapomina o podstawowej higienie zaś przy wyborze ubrań stosuje dziwne kryteria…

Oto wspomnienia niektórych matek po pobytach ich dzieci na wakacyjnych i zimowych obozach – niech lektura tych zabawnych historii pomoże Wam nabrać odpowiedniego dystansu do tematu…

Paweł (lat prawie 8) był na koloniach pierwszy raz. Po powrocie w jego plecaku było pół słoika piachu, pół kilo muszelek, torba papierków po słodyczach i torebka paluszków rozkruszonych na miazgę i wsypanych luzem do kieszonki kosmetykowej – a w tym wszystkim były ubrania, w tym połowa mokrych. Emilka (9 lat) nieco lepiej, bo bez piachu, poza tym to samo. Kasia, ciocia Emilki i Pawełka

Od trzech lat daję mu na kolonie/obozy takie rzeczy żeby mi niczego nie było żal. Generalnie jakby teraz zostawił wszystko (dziś wyjechał) to żal by mi było jeno plecaka. A najbardziej to byłam zadziwiona jak kiedyś wypakowałam z jego plecaka sukienkę!!! Żeby nie było niedomówień miał wtedy 8 lat. Lidia, mama Bartosza.

Oprócz piachu, muszelek, kamyków, kamieni, ciekawych korzeni i martwych owadów, w plecaku znalazłam komplet bluzek, zupełnie nienoszonych. Syn wrócił w tej samej bluzce, w której wyjechał był. Miał wówczas 11 lat. W domu od zawsze codziennie się kąpie i zmienia wszystkie ciuchy. Jola, mama Bartka.

Mój syn (lat 10,5) wrócił w sobotę wieczorem z obozu sportowego. Do dziś jestem w szoku – pozytywnym! Przywiózł wszystko, w dodatku pięknie spakowane (nie szkodzi, że czyste razem z brudnymi, ale poukładane, z piaskiem, przecież był nad morzem…) Buty były w reklamówkach. Kosmetyki w kosmetyczce. Jedzenie w osobnej torbie. Osobiste rzeczy w podręcznym plecaczku. Niczego nie zniszczył, choć mógł, bo wiedział, że dostał rzeczy, o które specjalnie dbać nie musi. Troszkę rzeczy było wilgotnych, bo wrzucił na wierzch mokry ręcznik i kąpielówki (rano jeszcze była pożegnalna kąpiel). Wrócił ogólnie dość czysty, tylko nogi były czarne i nie pamiętał, czy mył głowę.
Piszę takie zachwyty, bo z pierwszego w życiu obozu, dwa lata temu przywiózł torbę ze zgniłą, brudną, mokrą i zapiaszczoną zawartością. Jak otworzyłam, to mnie zemdliło… W dodatku przywiózł więcej nic zabrał (pozbierał wszystko, co wydawało mu się, że jego, albo miał takie same). Potem szukałam w klubie właścicieli. Fakt, że w tym roku pogoda sprzyjała, bo wszystko błyskawicznie schło, ale i tak podziwiam, że się dziecię tak postarało. Reagta7.

Po 7-dniowym obozie mój 8-latek przywiózł: 7 par czystych majtek – chodził w kąpielówkach; 5 czystych koszulek – przed wyjazdem zmienił tę, w której pojechał; pusty portfel; piasek wszędzie. Za to nie przywiózł: 3 par krótkich spodni i 1 pary długich. Ale i tak jestem dumna. Winky2.

Moje dziecko (lat 10) właśnie wróciło z tygodniowego obozu narciarskiego. W podręcznym plecaku przywiozła oryginalnie zapakowaną w folię aluminiową kanapeczkę z salami, którą jej dałam na drogę z zaleceniem, żeby wywaliła do śmieci wieczorem, jeżeli jej wcześniej nie zje. Wróciły też mandarynki. Córka oświadczyła, że ich bardzo dobrze na obozie żywili i mandarynki były zbędne. Ciuchy brudne były oczywiście wrzucone luzem do walizki zamiast do przeznaczonej na nie torby. Za to niczego nie brakowało choć początkowo twierdziła, że zginęły jej zamszowe kozaczki (znalazły sie w walizce pieczołowicie zapakowane w plastikowe worki).  Wiec w sumie nie mogę narzekać. Podyanty.

No więc Średni (lat prawie 9) wrócił z trzytygodniowego obozu harcerskiego (namioty, mycie w misce) wszystko, co przywiózł, było strasznie brudne (dziecko też). Na minus: połowa skarpetek, kilka podkoszulków, jedne kąpielówki, szczoteczka do zębów (?), kubek, spleśniała czapka i rozwalona latarka. Na plus: jedne nieznane skarpetki i jeden nieznany podkoszulek – uważam, że bilans całkiem przyzwoity. Judyta, mama Wiktora

Mój synek 8,5 roku był pierwszy raz na obozie. Na co dzień jest raczej czystym chłopcem. Ale po powrocie przeżyłam mały szok. Tzn. piach i muszelki – norma – ubrania były posegregowane: czyste w walizce, brudne w reklamówce – chociaż tyle. Ale te brudne były NAPRAWDĘ BRUDNE + mokre kimono w środku + 2 banany i jabłko, które dostał ode mnie na drogę (w stanie totalnego rozkładu). Wszystko wyrzuciłam do wanny, a potem się za to zabrałam. I tak nie jest źle, przynajmniej nic nie zgubił, a tego obawiałam się najbardziej. Ania, mama Krystiana i Justynki.

Mój synek miał przygotowane skarpetki na każdy dzień pobytu. Wrócił – trzy pary były w użyciu non-stop, reszta nieużywana, ale za to przemoczona, bo do torby z nimi wsadził ręcznik kąpielowy. Całość prześlicznie zaśmierdła… Dziecko wróciło szczęśliwe… Nchyb.

Wszystkie wypowiedzi pochodzą z forum Starsze Dziecko, www.edziecko.pl. Cytaty za zgodą autorek wypowiedzi.

 

Artykuły, które mogą Cię zainteresować: